previous post
Ten wodospad był naszą pierwszą “tajną” miejscówką, jaką odkryliśmy na Snæfellsnes. Podczas naszej pierwszej wycieczki objazdowej po półwyspie zauważyliśmy przy głównej drodze znak wskazujący na Svöðufoss i postanowiliśmy sprawdzić co kryje się za tą nazwą, choć tak na prawdę dopiero rok później podeszliśmy do wodospadu bliżej i zobaczyliśmy jaki jest okazały. Nie widać go z głównej drogi, a z parkingu wiedzie do niego niezbyt dobrze oznakowana trasa. Właściwie szliśmy tam na czuja, ale zawsze bez większych problemów. Nigdy nie spotkaliśmy tutaj tłumów turystów, nie znaleźliśmy też o tym miejscu żadnych informacji w przewodniku i nie zauważyliśmy, aby było powszechnie polecane w Internecie. A jest na prawdę wyjątkowe. Lubimy tu wracać.
Plaża mała, kameralna i raczej mało znana, przynajmniej wśród turystów. Niezwykła jak na islandzkie warunki z uwagi na swój żółty kolor i przez to podobno wyjątkowo atrakcyjna dla Islandczyków przyzwyczajonych do plaż czarnych (ma to sens). Oglądaliśmy tu cudowny zachód słońca, przez co wspominamy to miejsce z jeszcze większym sentymentem.
Można tu łatwo dojechać zjeżdżając z głównej drogi Útnesvegur (nr. 574) w szutrową Öndverðarnesvegur (nr. 579).
Choć nam się trafiły fale wyjątkowo spokojne i kojące, to wyczytaliśmy, że potrafią być też silne i niebezpieczne. Lecz czy są aż tak zdradzieckie jak na Reynisfjarze? Tego nie wiemy. Tak czy inaczej odrobina rozwagi, zwłaszcza na łonie islandzkiej natury, jeszcze nikomu nie zaszkodziła 😉
Aby dojechać do naszej kolejnej perełki, należy minąć plażę Skarðsvík, jechać drogą 579 do samego jej końca i skręcić w lewo. Jeśli zobaczycie pomarańczową latarnię, będzie to oznaczać, że jesteście na miejscu. Tuż za nią znajduje się platforma widokowa z widokiem na ocean i klify, które są miejscem lęgowym dla różnych gatunków ptactwa, w tym dla maskonurów. Tego ostatniego udało nam się zobaczyć z daleka w liczbie jednej sztuki, a poznaliśmy go po pomarańczowych nóżkach. Dajcie znać jeśli wam też uda się go wypatrzeć na poniższych zdjęciach 🙂
Jaskrawo pomarańczowa latarnia morska, która się tutaj znajduje, została otwarta w 1931 roku i zasilana jest energią słoneczną. Co ciekawe, posiada dwie nazwy ze względu na fakt, że może być oglądana zarówno z lądu, jak i z morza. Z lądu będziemy podziwiać Skálasnagaviti a z morza Svörtuloftaviti.
I jeszcze jedna kolorowa latarnia, którą możemy zobaczyć w okolicy to Öndverðarnesviti na przylądku Öndverðarnes (najbardziej wysunięty na zachód punkt na półwyspie Snæfellsnes). Aby do niej dotrzeć, należy jechać tak samo jak na Saxhólsbjarg, ale na końcu drogi 579 skręcić w prawo.
Jeśli szukacie na Islandii elfów, to zapraszamy na pieszą trasę między Hellnar a Arnarstapi. Spacerując wąską ścieżką pomiędzy polami lawy i mchu, ma się wrażenie przemierzania jakiejś magicznej krainy, którą zamieszkują te mityczne stworzenia. Serio, gdybym miała gdzieś szukać elfów, to właśnie tu. Dodam jeszcze, że w samym Hellnar i Arnarstapi też warto się chwilę pokręcić.
Wędrówkę proponujemy rozpocząć i zakończyć w Hellnar. Samochód najlepiej zostawić na parkingu, który znajduje się w tej niewielkiej miejscowości (jest jeden, z widokiem na ocean – nietrudno go znaleźć). Wejście na szlak zaczyna się w okolicy ciekawie uformowanych klifów oraz niepozornej kawiarenki Fjöruhúsið, w której warto później usiąść i posilić się zupą rybną (dość drogą, ale pyszną, zawsze ze świeżych ryb). Albo goframi ze śmietaną i dżemem rabarbarowym, popijając to kawą bądź lokalnym piwem. Wszystkie powyższe polecamy!
Ścieżka liczy sobie 2,5 km w jedną stronę i jest to trasa od punktu A do B, wracamy więc tą samą drogą. W naszej ocenie jest bardzo prosta, super klimatyczna i warto przejść ją całą aż do Arnarstapi, gdzie też jest kilka ciekawych punktów do zobaczenia – m.in. klify, skalny łuk Gatklettur czy posąg pół człowieka pół trola Bárðura Snæfellsása.
Ostatnią perełką, którą postanowiłam uwzględnić, jest droga F570, która wiedzie przez lodowiec Snæfellsjökull. Dzięki niej mamy szansę samemu podjechać blisko szczytu lodowca, a dodatkowo jest to droga na skróty na drugą stronę półwyspu. Pikanterii dodaje fakt, że jako droga górska, F570 otwarta jest tylko przez krótki okres czasu w lecie. Nam udało się tą drogą przejechać dwa razy, a raz dojechaliśmy tylko do znaku blokady drogi, ale i tak roztaczały się stąd świetne widoki na lodowiec oraz na ocean i górę Stapafell.
Dodam jeszcze, że inną alternatywną drogą na skróty na drugą stronę półwyspu będzie droga nr 54. Raz udało nam się tu trafić na spektakularny wręcz zachód słońca!
Z wykształcenia kulturoznawca. Po studiach rzuciła wszystko i wyjechała na Islandię, w której zakochała się bezpowrotnie. Tam też odkryła w sobie pasję do podróżowania. Oprócz tego jest miłośniczką zimy, skoków narciarskich i kotów.
This website uses cookies to improve your experience. We'll assume you're ok with this, but you can opt-out if you wish. Accept Read More