previous post
Wodospad znajdujący się w Parku Narodowym Black River Gorges. Sam wodospad może nie robi dużego wrażenia, natomiast położony jest w pięknym zielonym otoczeniu, a w pobliżu jest punkt widokowy, gdzie zobaczymy południowe wybrzeże wyspy.
Nieduży wodospad zwany również Ravin położony w pobliżu XVIII- wiecznego domu kolonialnego – Eureka Maison.
Urokliwy wodospad w parku The Vallée des Couleurs. Można go podziwiać z pobliskiej restauracji, lub z punktu widokowego. Ciekawą atrakcją jest zjazd tyrolką przy wodospadzie (Rs 1200).
Długa piaszczysta plaża. Chodzą słuchy, że jedna z lepszych miejscówek na snorkeling. Niestety nie probowaliśmy.
Może zdjęcie tego nie oddaje, ale ze wszystkich plaż w tym zestawieniu ta podobała nam się najmniej. Lepiej wybrać się na pobliską Flic en Flac
W 2011 roku wygrała w zestawieniu “World’s Leading Beach Destination“. Pewnie dlatego podczas naszego plażowania przewinęło się tutaj wielu Hindusów i Kreoli, którzy chcieli coś nam sprzedać, co za tym idzie, jeśli chcemy odpocząć i poleżeć w spokoju, to musimy poszukać innej plaży.
Bardzo ładna, długa piaszczysta plaża. Palm tu raczej na próżno szukać. Podczas naszej wizyty było bardzo mało ludzi.
Najlepsza ze wszystkich. Dość wąska, ale za to bardzo długa ze sporą ilością palm w pobliżu luksusowych hoteli. Na szczęście nie trzeba być gościem w jednym z tych resortów, żeby leżeć z kokosami nad głową. Znajdziemy tu także dwa hamaki z insta, a zachody słońca są wręcz magiczne.
Na mieście mówią, że jest to obowiązkowa wyspa do odwiedzenia. Dodałbym, że jest to obowiązkowa wyspa do odwiedzenia, jak jest słonecznie i nie wieje, ale niestety to ciężko przewidzieć. My dostaliśmy się na wyspę poprzez pośrednika Mauritius Attractions. Za kwotę 240zł dostaliśmy transfer łodzią w dwie strony i obfity obiad z napojami (cena za 2 osoby). Największy plus wypadu na Ile aux Cerfs, to spotkanie 7 kotów tuż przy brzegu po stronie głównej wyspy ( Pointe Maurice Jetty).
Nieduża wyspa, która w całości jest rezerwatem przyrody. Można tu się tylko dostać z przewodnikami z organizacji Mauritian Wildlife Foundation. Cała wycieczka trwa około 2 godziny, a podczas zwiedzania możemy spotkać endemiczne gatunki roślin i zwierząt. Szczególną uwagę należy zwrócić na różowego gołębia, którego cała populacja jeszcze kilka lat temu wynosiła 9 sztuk. Aktualnie Synogarlicy rdzawosternej pozostaje na wyspie ponad 400 osobników.
Po opłaceniu biletu zwiedzanie zaczynamy od starej fabryki herbaty(obecnie muzeum). Dowiadujemy się dokładnie jak wygląda proces produkcji herbaty.
Następnie udajemy się na plantację herbaty gdzie odbywać się będzie degustacja. Po wypiciu 10 pełnych kubków różnych herbat nasze pęcherze nie wytrzymują i chodzimy sikać jak oszalali. Po opanowaniu potrzeb fizjologicznych udajemy się do tutejszego sklepiku, aby zakupić kilka paczek herbat, które najbardziej nam smakowały na degustacji. Jedna z lepszych wycieczek porównując cena – jakość.
Kolejna wycieczka z degustacją i to nie byle jaką! Na początku przewodnik opowiada o procesie powstawania rumu, pokazując przy tym jakich maszyn używają do jego produkcji. Następnie opowiada anegdotkę, że wytwarzają taki rum, który “chyba tylko Polacy są w stanie wypić“. A na sam koniec przechodzimy do najważniejszego punktu programu – degustacji. Każdy uczestnik otrzymuje kieliszek do rumu, a następnie Pan przewodnik po kolei (9 razy) nalewa wszystkim napoju z trzciny cukrowej. Rum nie każdemu smakował(nam nie specjalnie), ale dało się na sali zaobserwować kilku smakoszy, którzy po wypici 9 bań wydawali się jacyś weselsi.
A właściwie Gang Talao, gdyż na taką nazwę zmieniono ten krater po zalaniu go wodą z rzeki Ganges. Skoro woda z tego jeziora pochodzi z najświętszej rzeki dla Hindusów, również to miejsce z automatu stało się takie dla mieszkańców Mauritiusa pochodzących z Indii. Krater otoczony jest hinduskimi świątyniami i bóstwami.
Bardzo fajna hinduska świątynia we wschodniej części wyspy. Wykonywanie zdjęć wewnątrz budynku jest niestety zabronione. Pamiętajmy jeszcze tylko, aby ściągnąć buty wchodząc do środka.
Wybierając się na Mauritius możemy doświadczyć wielu przygód z podwyższoną dawką adrenaliny. Wszechobecne są atrakcje wodne jak surfing, windsurfing, kitesurfing, nurkowanie, czy snorkeling. Można także wybrać się na pływanie z delfinami, czy podglądanie wielorybów w ich naturalnym środowisku. Na lądzie możemy spróbować przejażdżki quadem, tyrolką, lub przejść się po moście nepalskim.
Na tą wycieczkę wybraliśmy się również z pośrednikiem Mauritius Attractions. Łodzie wypływają z rejonów Tamarin/Black River punkt 8:00 i wyruszają na poszukiwanie delfinów kilkaset metrów od brzegu. Przez ponad godzinę kilkadziesiąt łodzi krąży powoli po płytkich wodach Oceanu Indyjskiego. Gdy tylko pojawi się upragniony ssak, Kreole odpalają silniki na pełną moc i jak najszybciej mkną w kierunku zwierząt. W między czasie, na skraju łodzi grupka podekscytowanych turystów czeka na sygnał od Pana przewodnika, aby móc wskoczyć do wody.
” Go go go” – krzyknął dowódca łajby i w tym samym momencie wszyscy pasażerowie wyposażeni w sprzęt do snorkelingu i podwodne kamerki wskoczyli do wody. My też wskoczyliśmy. Po chwili, tuż pod nami, w odległości jednego, może dwóch metrów ukazała się piękna ławica delfinów butlonosych. Gdy ssaki odpłynęły, pasażerowie wrócili na skraj łódki, a przewodnik powoli ruszył na dalsze poszukiwania.
Po kilku kolejnych skokach do wody i powrotach na łajbę, popłynęliśmy na płytsze wody z rafą koralową. W tym miejscu łódka zatrzymała się na około 20 min i przez ten czas mogliśmy podziwiać podwodny świat używając sprzętu do snorkelingu. Rafy może nie były zachwycające, ale dla kogoś, kto nigdy wcześniej nie miał okazji zobaczyć życia pod wodą, to myślę, że to atrakcja warta uwagi.
Wycieczkę jako całokształt możemy zaliczyć jak najbardziej do udanych. Pozostaje jednak pewien niesmak. Widząc te kilkadziesiąt łodzi krążących w najbliższej możliwej odległości wśród delfinów, a następnie 5x tyle osób wskakujących do wody, nasuwa mi się pytanie, czy to nie jest szkodliwe dla tych zwierząt? W przewodniku “lonely planet” przeczytałem, że naukowcom trudno jest ocenić jaki dokładnie wpływ ma obecność człowieka w pobliżu delfinów. Dlatego następnym razem dla nas i dla innych proponowałbym znaleźć taką firmę, która w bardziej ekologiczny sposób podchodzi do takich wypraw i lepiej dba o środowisko naturalne tych przepięknych ssaków.
Taką atrakcję znajdziemy w parku z ziemią 23 kolorów, o której już pisałem wcześniej. W pokoiku koło recepcji zostajemy ubrani w specjalny strój bezpieczeństwa, do którego będziemy przypinani po wejściu na most. Gdy zbierze się cała grupka zainteresowanych, wszyscy wsiadają do jeepa i ruszają w stronę atrakcji. Dojechawszy na miejsce po kolei wchodzimy na długi na 350 metrów most i rozpoczynamy kilkunastominutowy spacer wśród koron drzew. Podczas wędrówki cały czas mamy robione zdjęcia, które później będziemy mogli wykupić wrzucone na pendriv’a za określoną kwotę. Przejście przez most było bardzo ekscytujące i stresujące za razem, gdyż korytarz był dość wąski(szło się po torze ułożonym z desek). Nie pomagał mi też fakt, że mam lekki lęk wysokości, a przepaść była dość spora. Pomagał natomiast powtarzany czasami tekst ze Shrek’a “nie patrz w dół, w dół nie patrz” :). Ostatecznie wszyscy cali i zdrowi przeszliśmy przez most, a następnie jeepem wróciliśmy pod recepcję.
Na wyspie znajdziemy ponad 20 wygasłych wulkanów. Większość z nich jest porośnięta bujną roślinnością,a wewnątrz krateru znajdziemy jezioro.
Niepozorny i raczej nie opisywany w przewodnikach wulkan, (a raczej jezioro w kraterze) w pobliżu Parku Narodowego Black River Gorges. Warto tu się zatrzymać na chwilę jadąc z parku na południowe wybrzeże wyspy. Raczej mało turystów tu zagląda (póki co), więc prawdopodobnie będziecie tam sami, lub max. z jedną parką turystów. Przejeżdżaliśmy koło niego 3 razy i zawsze padało, więc niestety ujęć z drona nie będzie ;(
Na wyspie znajdziemy kilka na prawdę ciekawych ogrodów botanicznych, czy parków ze zwierzętami. Byliśmy we dwóch tych najbardziej popularnych. Poniżej opiszę nasze wrażenia z pobytu w tych miejscach.
Ten jeden z najpiękniejszych ogrodów botanicznych na świecie znajduje się w północnej części wyspy w mieście Pamplemousses. Jest jedną z największych atrakcji na Mauritiusie i nie ma się czemu dziwić. Na miejscu znajdziemy ponad 500 gatunków roślin, a wśród nich ta najbardziej rozpoznawalna – lilia wodna z gatunku “Victoria Amazonica”. Ta południowo-amerykańska roślina może osiągać rozmiary do 3 metrów średnicy!.
Podróżnik, bloger, youtuber. Z wykształcenia geograf. Z zawodu hotelarz. W latach 2010-2018 pracował na różnych stanowiskach w hotelach w Polsce i na świecie, a w 2019 roku rozpoczął karierę korporacyjną. Wolny czas spędza na podróżowaniu, graniu w gry planszowe i zabawie z kotem bengalskim.
This website uses cookies to improve your experience. We'll assume you're ok with this, but you can opt-out if you wish. Accept Read More